Szukaj na tym blogu

środa, 17 października 2012

Catch me... / Cacharel

    Najnowszy zapach Cacharel, premierę miał we wrześniu 2012.
Zainteresowanie wzbudza oryginalny fioletowy flakon przypominając bączek, z abstrakcyjną zwieńczeniem, przypominającym narośl z pereł.
Jedna z metalicznych pereł jest nakrętką. Wszystko w przenikających się odcieniach jasnego wrzosu, lila i srebra. Faktura szkła falkonu przypomina gliniane naczynie stworzonego przez garncarza.
    Wewnątrz nie ma jednak fiołkowego zapachu, jakby mogło sugerować opakowanie. Jest intensywny zapach zielony, którego ostrość wytężają nuty cytrusów.  Kompozycję dominuje kwaśny akord. Jakby woń rozkrojonej rośliny strączkowej - ciecioroki, cukinni, kabaczka lub ogórka. Zapach staje się drażniący. Catch me... jest przede wszystkim cierpki.
Za lekko cytrusowo-zielony wymiar perfum odpowiadają tunezyjskie kwiaty pomarańczy. Wybija się też czysta nuta cytrusowa: petit grain i włoskie mandarynki. Baza zapachu to  mleko migdałowe i nuty drzewne oraz odrobina ambry, która jesienią ma otulać. Są to jednak zdecydowanie perfumy letnie.
      Zapach jest świeży i zielony. Ostry powiew cytrusów na otwarcie sprawia, że Catch me...  ma charakter młodzieżowy, a więc trochę przekorny, zawadiacko ekstrawagancki  i zadziornie flirtujący.
Jest to zapach energiczny i młody. Suchym bukietem nawiązuje do szyprowego zapachu Noa Dream jest jednak mniej dystyngowany. Catch me to ruch, życie, witalność.
   Jednak ta młodość nie wyzwala się z ryz, a stąpa po utartych torach. Catch me... to nic nowego poza fajnym opakowaniem i dobrymi zdjęciami.
    Zapach pasuje do naturalnych blondynek. Jest pozbawiony słodyczy, więc efekt kiczu zostanie zniwelowany.  Skandynawski typ urody będzie dobrze współgrał z tym zielonym zapachem, który dla brunetek i szatynek jest za neutralny.
Dlatego też twarz Catch me... Diana Moldovan dla potrzeb kampanii została blondynką. Jako uciekająca sarenka złapana obiektywie Jean-Baptiste Mondino.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz